Początki bywają trudne ale można sobie też z nimi spokojnie poradzić.
JESZCZE ZE SZPITALA
Ja wiem na pewno, że bardzo się cieszę, że chodziłam na szkołę rodzenia. Dużo mi to dało i jak dostałam moją kluseczkę po porodzie, to chyba tylko dzięki temu wiedziałam co robić.
Bo rzeczywiście potem można było prosić o pomoc i panie wszystko pokazywały ale w noc po porodzie byłam na tyle oszołomiona, że nie przyszło mi to do głowy. Zapamiętałam tylko, że mam wybudzać dziecko co 2h na przewijanie i karmienie.
Śmieszne jest to, że w sali byłyśmy 3 i zawsze jak któreś dziecko zaczynało płakać, to się myślało, "to nie moje" i wtedy np. koleżanka z sali budziła i mówiła: "hej, twój maluch" ;)
Bycia w sali kilkuosobowej ma swoje plusy i minusy:
plusy:
jest raźniej
można sobie wzajemnie pomóc
jest wsparcie, szczególnie dla osób, którym spada samopoczucie po porodzie
minusy:
każda kobieta ma inny problem i czasem robi się tego dużo jak na jedną salę
odwiedzający - swoją drogą jest poirytowana brakiem pomyślunku, reflekesji ze strony ludzi. Ja rozumiem, że każdy chce zobaczyć dziecko ale bez przesady, za 2-3 tygodnie też będzie to możliwe a do tego dziecko to nie zabawka czy zwierzątko w zoo.
Jeśli się już kogoś odwiedza w tych pierwszych tygodniach, to:
1. należy przy dziecku zachować spokój
2. zachowywać się tak, by nie zaburzyć rytmu dziecka- np. nie wybudzać go tylko po to by zobaczyć oczy
3. nie używać perfum --> można w ten sposób wywołać poważne problemy oddechowe u malucha
4. nie przynosić kwiatów
5. przychodzić pojedynczo
6. jeśli jakaś pani w sali robi np. wietrzenie krocza, to spotkać się na korytarzu
Pamiętam, że codziennie małą zabierano na badania i wracała z taką opaską z bandaża na stópce- nazwaliśmy to 2pacami (ten też nosił coś takiego tylko na głowie). To były opaski po pobraniach krwi. Niestety z racji moich perypetii ciążowych (cukrzyca i niedoczynność tarczycy ciężarnych) mała miała po 5 dodatkowych wkuć dziennie :/ Panie pielęgniarki były na tyle doświadczone, że nie pozwalały rodzicom być przy robieniu tych zabiegów tylko czekać na zewnątrz. Pola wszystko dzielnie zniosła a wyniki miała idealne więc jestem z niej dumna.
Ze szpitala wypisano nas w 4 dobie z racji na komplikacje porodowe i fizjologiczną żółtaczkę, którą obserwowano i myślę sobie, że dobrze, bo dzięki temu nawał pokarmu przeżyłam jeszcze w szpitalu- bez pomocy pań z oddziału nie dałabym rady. Całą noc walczyły ze mną by wszystko się dobrze skończyło, mogłam zadać sporo pytań i dowiedzieć się więcej o pielęgnacji. Minus taki, że nie kąpali małej a były dość duże upały i teraz zmagamy się z odparzeniami ale są już efekty naszej pracy :D Mam nadzieję, że to niemycie ma większą wartość i te odparzenia przy tym nic nie będą znaczyć.
TO CHYBA TYLE ZE SZPITALA, A JAK W DOMU?
W domu dobrze. Dajemy radę.
- Malutką męczą kolki, niestety, i wtedy serce mi płacze. Pogromcą kolek stał się Tata, radzi sobie z tym dużo lepiej ode mnie. Cieszę się bardzo, że tak nam pomaga.
- Chodzimy na spacery- póki co tylko popołudniami, bo niestety pogoda nie sprzyja maluszkom i do tego trzeba to jeszcze zgrać z kąpielą i drzemko-jedzeniami.
- Zaliczamy kolejne kontrole lekarskie- na chwilę obecną wszystkie na plus.
Swoją drogą ciekawa historia, bo zostałam pouczona, że za cienko ubieram dziecko. Powiedziałam, że uważam, że nie ale powtórzono mi to tyle razy, że stwierdziłam "Ok, to osoba z większym doświadczeniem, schowam swoją dumę do kieszeni i posłucham" więc ubrałam dziecko cieplej i na następny dzień wzywaliśmy pediatrę umierając ze stresu. Co się okazało??? DZIECKO ZOSTAŁO PRZEGRZANE.
Więc co z dobrymi radami? --> dobre rady nie zostaną u właścicieli miejmy swój rozum.
Mamy też już sprawdzone bioderka, musieliśmy zrobić to jak najszybciej, bo ja urodziłam się z dysplazją ale Pola otrzymała najwyższą możliwą ocenę co bardzo mnie ucieszyło.
- Mała jest jak Humbak (taki wieloryb, co przybiera na masie 90 kg dziennie). W 3 dni przybrała na masie tyle, co norma na pół miesiąca. Ale dobrze, bo musi nadrabiać. To niestety jest też przyczyna kolek, bo się przejada ale lekarz powiedział, że w jej przypadku wzrost masy ważniejszy więc działamy.
i to chyba tyle na teraz, reszta innym razem ;)
NO I PIERWSZE WRAŻENIA Z POCZYNIONYCH WYPRAWKOWYCH ZAKUPÓW, CZYLI CO NAM SIĘ PRZYDAJE A CO NIE.
Wózek- rewelacja. Był drogi ale w naszej dzielnicy warto było.
Przetestowaliśmy wszystkie przejścia u nas i dzięki Bogu, że mamy lekki wózek:
przejście nr 1- podjazdu brak. Trzeba tyrać po schodach 2x
przejście nr 2- jest podjazd. Tak stromy, że jeśli gondola nie ma pasów, to dziecko wypada z wózka
przejście nr 3- podjazd + schody :/
Komoda kąpielowa - wszyscy uważali, że to moja fanaberia, teraz każdy mówi ale to dobry zakup :)
Laktator - chyba wolałabym elektryczny a nie ręczny, chociaż póki co używany był tylko w czasie nawału.
Chusteczki wilgotne- nivea są bardziej wilgotne niż pampers a w dzień i tak używamy wody :)
Pampersy- chciałam małej zakładać sensitive ale economy są mniejsze
Gaziki jałowe, płatki bawełniane, sól fizjologiczna, linomag, alantan- idą jak woda
Do pępka sprawdziły nam się waciki jałowe i 2x psikanie octanisetem i po tygodniu kikut odpadł
Do kąpieli używamy HIPPa i póki wszystko jest OK.
Zamiast parasolki do wózka zakupiłam zasłonkę Dookey- rewelacja!!!
Pieluchy flanelowe- dużo przyjemniejsze niż tetra
Biustonosz do karmienia- pierwszy się nie spisał (miał fiszbiny) kolejne są już OK.
W szpitalu obowiązkowo majtki siatkowe, sprawdziła mi się też polecana przez K8 aplikacja na iPhona Contracion
Mydło Biały Jeleń- bezzapachowe i dodatkowo genialnie usuwa trudne plamy :)
Teraz czas zadbać o mamę, bo nie samą miłością człowiek żyje.
Przed nami odpowiednia dieta (chodzi mi tu o witaminy i menarły, co do brzucha--> ćwiczenia Kegla się sprawdziły i brzucha po 14 dobach nie ma :D został tylko jeszcze pigment i trochę zmieniona skóra) i szereg badań po ciążowych w związku z PCO.
Przepraszam za chaos tego wpisu ale tyle informacji a tak mało czasu :)