środa, 1 sierpnia 2012

Poród i pierwsze chwile z dzieckiem

Jak to się zaczęło.

21.07 miałam dość sporo stresu więc lekarz kazał skontrolować mała na KTG. Ta wywinęła nam psikusa i chyba ucisnęła sobie pępowinę, na moment spadło jej tętno więc na wyjście ze szpitala nie było już szans :/ do tego skurcze ale skurcze takie jak wcześniej więc zdążyłam już do nich przywyknąć. Potrzymali mnie kilka godzin na sali porodowej pod monitoringiem, upewnili się, że to sytuacja taka jak od kilku tygodni i przenieśli na obserwację na patologię. 

A wszystko zaczęło się 22.07 po obchodzie. Tego dnia dyżur pełniło 2óch bardzo fajnych lekarzy, cieszyłam się, bo personel medyczny w szpitalu, w którym rodziłam jest genialny ale jest 2óch lekarzy, z którymi nadajemy na innych falach. 
Doktor stwierdził, że nie ma na co czekać i tylko badamy i zafundował mi cudowne badania, masaż szyjki macicy :/ kto przeżył ten wie, że nie jest to najprzyjemniejsze uczucie. Ale cóż.

Skurcze się nasilały ale nie zmieniały częstotliwości. o 17.30 zaczęły być dokuczliwe więc zwróciłam się do położnych, że zaczyna boleć ale częstotliwość bez zmian więc chyba nic się nie dzieje ale mówię informacyjnie. Zbadali i okazało się, że pojawiło się rozwarcie. 
Poinformowałam Panie, że mam umówioną położną i kiedy mam po nią zadzwonić więc usłyszałam, że już. Zadzwoniłam do położnej, do męża, powiedziałam, że ma jeszcze dużo czasu i poszłam pod prysznic. Tam wzięło mnie już na poważnie i napisałam do męża, że Pola zostaje w brzuchu ;) nie ma mowy o porodzie. Ten wziął to za poważny sygnał i szybko przyjechał i chyba dobrze, bo po 30 minutowym prysznicu rozwarciem kwalifikowałam się już do znieczulenia :), swoją drogą cudowny wynalazek. 
Położna dawała mi i mężowi zadania, ja skupiałam się na oddechu. O 19.30 odeszły mi wody, za moment położna powiedziała, żebym przeszła na piłkę ale jeszcze mnie zbada. Po badaniu na piłkę już nie przeszłam, bo było pełne rozwarcie i dowiedziałam się, że "przemy" ;)

Niestety poród był z komplikacjami, bo pod koniec małej zanikało tętno (potem okazało się, że pępowina była krótka) na szczęście dzięki cudownemu personelowi medycznemu wszystko dobrze się skończyło i mała urodziła się cała i zdrowa i dostała 10 pkt. 

Ja pamiętałam ze szkoły rodzenia 2 rzeczy, że moment do stresu jest wtedy gdy dziecku zanika tętno i gdy na sali robi się pełno ludzi. Możecie sobie wyobrazić moje myśli jak okazało się, że tętno zanika a wokół mojego łóżka są wszyscy lekarze, położne, pielęgniarki, zespół anestezjologów a nawet salowe. Od tej pory nic nie pamiętam. Wiem, że zamknęłam oczy i pomyślałam, że to sztab ekspertów, który wie co robić i tylko wykonywałam polecenia. 
O 20.10 T przeciął pępowinę naszej cudownej córeczki, naszego najpiękniejszego skarbu. Wszyscy tylko mówili "jaka ona mała i jaka głośna". Na szczęście masą załapała się w normach, nasza kruszynka 50 cm, 2450 g.
Położono mi ją na chwilę na brzuchu i to był tak piękny moment, że nawet teraz jak piszę, to łzy wzruszenia napływają mi do oczu. Moja córka... Ponieważ dostałam strasznych zawrotów głowy i musiano podłączyć mnie pod tlen i położyć głową w dół kangurkowaliśmy na zmianę z tatą, czyli najpierw tata dostał małego wrzaskuna a jak w mojej głowie lekarz znów miał pojedyncze okulary, to ja dostałam Polcię i pierwszy raz ją nakarmiłam. Leżałyśmy tak przez 2 godziny i razem z tatą nie mogliśmy uwierzyć w to co się stało. 

Po tym wszystkim przewieziono mnie na salę porodową, z ciekawostek ubyło mi bezpośrednio po porodzie tylko 4 kg :/, myślałam, że więcej zrzucę ;), postawili obok małą i powiedzieli, że mam ją wybudzać co 2h, przewijać i karmić. 
Hmm, super pomyślałam, pocięta, obolała, ledwo przytomna bez doświadczenia przy dziecku. Ale przecież trzeba dać radę. I tak zaczęła się nasza przygoda. Przetrwałyśmy pierwszą noc (mała chciała jeść tylko z jednej piersi), w drugiej dobie nauczyła się ssać i drugą, w 3 pojawił się nawał, tu wielkie podziękowania dla Pań na dyżurze, bo bez nich nie dałabym rady a tak i z nawałem sobie poradziłam i mała była nakarmiona :)


Z perspektywy czasu taka sytuacja miała swoje plusy i minusy:
minusy--> byłam padnięta i przydałaby się doba kiedy można pospać a w sali 3 osobowej, z trójką niemowlaków i gdzie każde dziecko ma inny problem pospać się nie da. 
plusy --> wszystkiego szybko trzeba było się nauczyć i w razie wątpliwości można było zweryfikować to jeszcze w szpitalu. 


Jeżeli chodzi o badania, to mała przeszła wszystko wzorcowo, chociaż serce mi się krajało jak ją tyle razy kuli, bo musiała mieć dodatkowe badania z racji mojej cukrzycy. Co ważne okazało się, że dieta była na tyle dobrze prowadzona, że mała miała lepsze cukry niż dzieci mam bez cukrzycy i panie neonatolog piały z zachwytu :) 


Po 4 dobach zostałyśmy wypisane do domu. 

Mogę powiedzieć, że jeśli chodzi o szpital, to dokonałam genialnego wyboru. Cudowny personel, moja pani doktor, bez której w tej ciąży, to bym zwariowała, genialna położna, która przeprowadziła mnie przez cały poród, super położne, panie od laktacji i panie od maluszków, które służyły pomocą w każdym możliwym momencie. 
To był naprawdę strzał w 10


Czyli podsumowując:

22.07.2012 o godz. 20.10 w niedzielę (swoją drogą ja się urodziłam w niedzielę o 8.10) przyszła na świat Pola, wzrost 50 cm, waga 2450 g.


Czas porodu przez lekarzy (czyli od rozpoczęcia) określony na 3h 50 min. Czas od odejścia wód do przyjścia naszej kruszyny 40 min.

Pola dostała 10 pkt w skali Apgar i stała się oczkiem w głowie rodziców.




14 komentarzy:

  1. Pięknie :) Gratulacje raz jeszcze :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczna Kruszynka :) Jeszcze raz gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję!
    Pięknie tak poczytać i wyczytać Twoją radość :) Fajnie, że wszystko ostatecznie zakończone takim ślicznym sukcesem!

    Bardzo Ci dziękuję za ten super pozytywny wpis! Ja nadal oczekuję na swojego Maluszka. Już właściwie kwestia może godzin, może dni...
    :)
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  4. Chwile grozy szybko pójdą w zapomnienie - najważniejsze, że masz śliczną, zdrową córeczkę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ogromne gratulację dla Was, kochani!! Polcia jest śliczna! A swoją drogą ja też urodziłam się 22 lipca, ale 19 lat temu;) Pozdrawiam, Gabriela:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj,

    czy mogłabyś podać nazwę szpitalu, w którym rodziłaś? Może nawet nazwiska lekarzy, położnych, dzięki którym wszystko wspominasz dobrze?:) Byłabym bardzo wdzięczna za informacje. Pozdrawiam i gratulacje! Daria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rodziłam w szpitalu Orłowskiego w Warszawie na ul.Czerniakowskiej.

      Usuń
    2. Bardzo Ci dziękuję za informację:) Pozdrawiam i życzę udanego dnia spędzonego z najukochańszą Córeczką:) Daria.

      Usuń
  7. pociekly lzy... tak sie ciesze ze pieknie urodzilas! i wszystko jest w porzadku!!
    Corka przepiekna:)
    Gratuluje kochana!

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluję, przyjście na świat dziecka to cudowna chwila;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pięknie! Po stokroć gratulacje!

    Takiego porodu można zazdrościć; )

    OdpowiedzUsuń