czwartek, 11 października 2012

DZIEŃ SZPITALNY

Za nami dzień szpitalny.

Matka Polka rozpoczęła go o 8 by wszystko wyszykować i tak, zaczęłyśmy od przychodni, bo skierowanie było błędnie wypisane i trzeba było zrobić korektę, potem szpital dla mamy a następnie dla Poli.

I jak było? Tak, że padłam na twarz po powrocie do domu :/

Od początku: od tygodnia mam ostry kryzys, moje dziecko płacze ok 15h na dobę, ja płaczę razem z nim (z bezsilności) a do tego ostatnio jest problem z karmieniem. Mieszkanie wygląda jakby tajfun przeszedł :/. Ja odstresowuję sie wieczorami gotując lub ćwicząc.
Odnoszę wrażenie, że Pola ma już tak podrażniony układ pokarmowy, że z bólu nie może jeść, więc jeśli ktoś mi mówi, że karmienie piersią, to najlepsze co mogę dać dziecku, to zapraszam na godzinną obserwację. Do tego lekarze mówią "dopóki nie wymiotuje krwią i przybiera na wadze, to nic nie robimy :/ ". Na szczęście była u nas Pani doktor, która zobaczyła Polę w akcji i dziś byłyśmy na jednodniowej diagnostyce, na której ma córcia zaprezentowała się w pełnej krasie od płaczu, przez niejedzenie (wcześniej był problem, że jadła zbyt dużo) po zarzyganie mamy, bo matka wzięła strój na zmianę dla dziecka ale dla siebie nie:/

Na chwilę obecną wszystkie wyniki w normie, przed mami jeszcze jedno badanie na refluks ale tu musimy czekać aż się zwolni miejsce.
Do tego momentu będę czerpać siły z tych krótkich chwil kiedy na twarzy Poli pojawia się uśmiech.

Z pozytywów, to Polcia uwielbia wiersze Tuwima śmieje się jak jej czytam :D

są plusy i minusy takiego płaczu:

-

  • ciężko wyjść gdziekolwiek do ludzi - Ci albo się wściekają albo uważają, że nic z tym nie robię i zasypują mnie dobrymi radami. A przecież jak dziecko płacze non stop, to raczej logiczne, że matka przetestowała już pewnie wszystko. Dziś jedna Pani powiedziała mi, że powinnam iść do lekarza ;)
  • Serce mi pęka jak widzę jak ona się tak męczy
  • opadam z sił momentami


+

  • molo w Juracie było nasze, bo wszyscy uciekli
  • dziś jak pojechałam do szpitala, to wyglądało to mniej więcej tak:

podchodzę pod gabinet ze spokojną Polą i pytam czy jest lekarz, bo byłam umówiona na 10.45
słyszę zbulwersowany głos: "niemożliwe, lekarz przyjmuje od 12, my też czekamy, na pewno nie była pani umówiona"
Pola zaczyna płakać
zbulwersowany głos:"może pani wejdzie przez zabiegowy, zapyta, może zadzwonią  po tego lekarza"
wchodzę do zabiegowego, wyjaśniam sytuację i mówię, że ludzie przed gabinetem już mają mnie dość. Dowiaduję się, że mogę na dole zarejestrować się bez kolejki :)
zjeżdżamy, do okienka bez kolejki tu kolejka (wszyscy "uprzywilejowani" więc grzecznie staję na końcu i słyszę krzyk z oddalonego okienka "Pani z tym dzieckiem, zapraszam bez kolejki, proszę przed wszystkich" :D
wracam pod gabinet, przychodzi lekarz
zbulwersowany głos:"doktorze Pani do Pana, może weźmie Pan ją do gabinetu"

i w ten sposób szybko załatwiłyśmy maminą sprawę
Mama ma zalecenia: dodatkowa suplementacja, notatki żywieniowe i 30.10 szereg badań do wykonania :/
Spartanie Dzieciom koniec`nie do odwiedzenia




12 komentarzy:

  1. Mi mama moja powtarza, że jak ja malutka byłam i tak wyłam, jeść nie chciałam albo jedzeniem wymiotowałam to się okazało, że ma alergię na gluten i produkty mleczne. Mleczko tylko bezglutenowe z proszku i dietka. Dziś można mi wszystko jeść:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, u nas alergie i nietolerancje wykluczono. Został już tylko albo refluks albo charakter ;)

      Usuń
    2. Cieszę się, że alergię wykluczono.
      mam nadzieję, że sytuacja szybko się wyjaśni i wszystko wróci do normy

      Usuń
  2. Wspolczuje i trzymam kciuki za poprawe!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też mam awersję na ludzi, którzy zawsze wiedzą lepiej:/
    Zdrówka dla Poli i sił dla Ciebie/Was. Oby szybko padła diagnoza.
    Ps. Jest cudowna!:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Przez 3 tygodnie od urodzenia się Martynki przechodziłam to samo, dosłownie!!! Karmiłam Ją piersią i za każdym razem żygała dalej niż widziała...ciągle płakała, ryczała i nie wiem co jeszcze, a z bezsilności ja razem z nią. Co lekarz to mądrzejszy. Jeden kazał przejść na mleko modyfikowane, inny absolutnie, trzeci kazał podawać na zmianę to i to...zgłupiałam. W końcu posłuchałam głosu serca i przeszłam na MM. Martynka się męczyła, ja też, wiecznie płakałam i doszłam do wniosku, że nieszczęśliwa mama , to nieszczęśliwe dziecko. Po tygodniu wszystko się uspokoiło. Może ktoś powie, że mogłam to przeczekać i dalej karmić piersią , ale ja uważałam, że dla nas mm będzie na tamten czas lepsze. I w tej chwili mam zdrową , silną córkę, która rozwija się tak samo dobrze jak dziecko karmione mlekiem mamy.

    Pozdrawiam Was i ściskam mocno:* wiem co przeżywacie:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My dojrzeliśmy do próby z MM ale Polcia już ma takie boleści, że cokolwiek ledwo je więc żeby się nie odwodniła, to daję i pierś i MM i po takich 2óch dniach było lepiej więc jutro wracamy do tego mixu :)

      Usuń
  5. powodzenia! wierzę, że znajdzie się przyczyna, wtedy może łatwiej będzie zaradzić..

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem, czy już się wpisałaś na CANDY, bo nie widzę banerka na blogu, więc zapraszam do siebie na CANDY :)
    http://oczekujac.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń