wtorek, 15 maja 2012

MĘŻCZYZNA W CIĄŻY?


Po ostatniej wizycie w szkole rodzenia, wywiązała się między mną a przyszły tatą burzliwa dyskusja. 

Skąd?

Bo generalnie jestem jedyną kobietą, która na zajęciach jest sama. A panie prowadzące wciąż powtarzają, że to takie wyjątkowe, że partner powinien tu być, że to ostatnie takie chwile kiedy można być razem itd. Biorąc pod uwagę moje ostatnie rozchwianie emocjonalne, każde takie słowo jest dla mnie szpilą i te ćwiczenia, gdzie bez partnera nic się nie zrobi, wrr…
Więc jak T. mnie pyta jak było, to mu odpowiadam, a on wtedy urażony, bo przecież to nie jego wina, że zajęcia są w ten jedyny dzień kiedy akurat on nie może, a że do tego pracuje bardzo dużo, to inna bajka. Ale fakt jest jeden jeszcze niedawno ja też tyle pracowałam więc obojgu było to na rękę. I przede wszystko robi to po to, by jak małą przyjdzie na świat mieć dla nas więcej czasu.

A o czym dyskusja?

Dlaczego mężczyźni często uciekają od kobiet w ciąży w pracę tudzież inne aspekty. I drogie Panie UWAGA,  bo podobno mężczyźni są kompletnie pomijani w ciąży! Że to okres kiedy kobieta jest w centrum uwagi i trzeba o niej myśleć i tylko ona się liczy.
Hmm może i coś w tym jest ale z drugiej strony, to jedyny taki moment kiedy kobieta jest w centrum zainteresowania a w sumie nawet nie ona a jej dziecko. Że książki są o kobietach, artykuły o kobietach itd.
W innej sytuacji, jak kobieta ma 39 stopni gorączki, to zajmuje się domem rodziną i idzie do pracy, facet natomiast jak ma 37,0- umiera. To kiedy jak nie w ciąży?

Ja wiem, że mój T. bardzo się stara, angażuje i mam w nim wsparcie i nigdy bym go nie zamieniła. Niestety nie zawsze jestem w stanie zapanować nad hormonami 


Poniżej artykuł, który znalazłam
Jeśli ktoś powątpiewa w męskie zaangażowanie w ciążę partnerki, proszę sprawdzić, co wiedzą na ten temat psycholodzy.
Nie chodzi oczywiście o wizję przyszłości lecz o całkiem realny stan... ducha. Mimo że w organizmie przyszłego taty nie zachodzą żadne zmiany fizjologiczne, uczestniczy on w ciąży swojej partnerki w wyjątkowy sposób.

Wszystko zaczyna się, gdy pada: „Kochanie, chyba jestem w ciąży”
Od tego momentu aż do potwierdzenia faktu, że dziecko pojawi się na świecie reakcje mężczyzn bywają skrajne – od całkowitego zaskoczenia i braku akceptacji do ogromnej radości i satysfakcji. W tym czasie przyszły tata głównie wspiera partnerkę, co pomaga jej wprowadzić konieczne zmiany w trybie życia oraz znosić trudności pierwszego trymestru ciąży. Warto jednak pamiętać, że jego zaangażowanie rośnie powoli i nie zawsze jest zgodne z potrzebami przyszłej mamy, na co zwracają uwagę niektóre badania.

Druga faza męskiego zaangażowania trwa od 12. do 25. tygodnia ciąży
A więc do chwili pojawienia się wyraźnych zmian w sylwetce kobiety. W tym czasie kończą się ciążowe nudności i wymioty. Mężczyzna oczekuje od partnerki powrotu do... równowagi emocjonalnej.


Interesuje się ciążą i angażuje w jej przebieg stosownie do tego, na ile stabilny, bliski i głęboki jest jego związek z przyszłą mamą.

Około 25. tygodnia ciąży rozpoczyna się kolejny etap
Jednak u mężczyzn, którzy mniej akceptują fakt, że zostaną ojcami – dopiero około 30. tygodnia. W tym czasie zaangażowanie mężczyzny sprowadza się głównie do przygotowań do porodu i pojawienia się dziecka. Coraz częściej myśli o nowych zadaniach i o sobie w roli ojca. Niektórzy panowie obawiają się porodu, bo boją się, jak ich partnerka zniesie ból, a także lękają o zdrowie dziecka.

W męskich przeżyciach jest wiele sprzeczności
Z jednej strony radość, plany dotyczące kontaktów z dzieckiem i własnej nowej roli. Z drugiej – strach przed utratą uprzywilejowanej pozycji w rodzinie i skupieniem się partnerki na dziecku oraz obawy o materialny byt. Jeśli mężczyzna nie ma wzorców zachowań przyszłego taty, może być mu trudniej odnaleźć się w nowej sytuacji. Szczególnie gdy oczekuje pierwszego dziecka.


Tekst: dr Eleonora Bielawska-Batorowicz,

7 komentarzy:

  1. Nie martw się tym, że jesteś na zajęciach sama! Ja też ostatnio byłam na jednym spotkaniu bez K. i akurat było sporo ćwiczeń z partnerem, ale przekazałam mu wszystko w domu :) Sama mu odpuściłam te zajęcia, bo miał ciężki dzień, był bardzo zmęczony, więc nie nalegałam i powiedziałam, że nic się nie stanie jak nie pójdzie :)

    Kiedy ostatnio odwiedziliśmy rodzinę w Warszawie wywiązała się dyskusja właśnie o szkole rodzenia. Zapytali nas czy chodzimy razem, po czym wymiana zdań była taka:
    -K: Czy ty chodziłeś ze mną do szkoły rodzenia? Bo nie pamiętam... Chyba nie... a może nie zawsze? Chyba głównie chodziłam sama.

    -E. (osłupiały z miną pełną niedowierzania): Ale K.! Raz nawet to ja byłem a ciebie nie było...

    :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martwić się nie martwię, mam inne aspekty w zamian od męża. Tylko na zajęciach te hormony ;)

      A Twoja historia przednia :D

      Usuń
  2. DomYślam się, że Ci ciężko. Gdybym tam była sama i mimo, że wiedziałabym, że nie ma ze mną męża, bo jest w pracy, to i tak pewnie byłoby mi smutno, ba! może nawet bym zapłakała i smarknęła ;) bo mało mi było trzeba do płaczu normalnie, a w ciąży to już w ogóle! :)
    Dziś płakałam przez sytuacje zoo w Łodzi, ale jak o tym nie słyszałaś, to się nawet nie interesuj!

    My ze szkoły rodzenia zrezygnowaliśmy zgodnie stwierdzając, że nie będzie nam się chciało chodzić lol :D
    Obejrzeliśmy w necie kilka urywków "Radzimy dobrze rodzimy" czy jakoś tak, ale jak zobaczyliśmy jak babka przeciska lalkę przez sztuczną miednicę, to nam się wszystkiego odechciało ;)))
    JAKOŚ to będzie :D hahaha!

    A jeszcze propo facetów, to jakoś wczoraj mój stwierdził, że więcej przy mnie robi niż ja przy nim...że mi stópki masuje, plecy drapie, podaje coś ciągle czy robi coś w domu. Dziś zbił szklankę w kuchni i zaczął odkurzać, więc powiedziałam, że ja to zrobię. Ot mała powierzchnia, raz dwa i szybko sprzątne, tym bardziej, że on coś tam sobie do jedzenia szykował. Posprzątałam, wyłączyłam odkurzacz, a on z foszkiem do mnie: "tak, ja już nawet dobrze poodkurzać nie umiem"... No masz Ci los! Hyhyhy :D

    Mam nadzieje, że zapodałam Ci odrobinę dobrego humorku na koniec ;)
    Ściskam,
    battito...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I kto tu ma fochy :)
      Ale to widzę, że macie tę samą fazę, jak mówię, że mi smutno, to słyszę: " a zapytałaś jak mi z tym" :P

      Nasze pępki świata :D

      Usuń
  3. Mój raz nie poszedł i ciągle mówił jak żałuje, a ja byłamz siostrą i przednio się sama bawiłam :)

    U nas były dwie panie bez partnerów i jedna co przychodziła z mamą :D a kiedyś jedna przyszła z babcią bo chciała pokazać jej film z porodu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też ciekawie. Ja to się śmieję z tego, że sama chodzę. Jedyny moment kiedy mi się smutno robi, to w trakcie.

      U nas filmu nie będzie ale sale porodowe już zwiedzaliśmy.

      Usuń
  4. Ja to się ciągle zastanawiam jak zachowywałby się mój mąż kiedy powiedziałabym mu, że jestem w ciąży:) Czy chodziłby ze mną do szkoły rodzenia? Czy chciały być przy porodzie a potem czy byłby w stanie przewijać kupki np:)
    Może się kiedyś przekonamy:)

    OdpowiedzUsuń